Piotrka i Łukasza poznałyśmy kilka lat temu, kiedy dojrzeli do decyzji o remoncie maleńkiej łazienki. Łazienka miała ok 7 m2, a marzenia chłopaków o tym, żeby była niezwykła znacznie większe. Praca z nimi była przeprzyjemna, ponieważ im większe szaleństwo w pomysłach na to, jaka ma być aranżacja wnętrza, które przychodziły nam do głowy, tym większy budziło ich zachwyt. Nawet już dzisiaj nie wiemy jak to się stało i kiedy, ale bez wątpienia zakochaliśmy się w sobie wzajemnie miłością projektancko-kliencką.
Miłość przetrwała, bo chwilę temu zadzwonił Łukasz (lub Piotrek, bo mówią jednym głosem) i z dumą obwieścił, że kupili z Piotrkiem – w ostatnie Halloween – dom w Górach Izerskich, we wsi Kwieciszowice i zamierzają w nim urządzić uroczy pensjonat hołdujący zasadzie slow life. Sam dom jest dawną szkołą ewangelicką z 1913 r. A Kwieciszowice, w których mieszka teraz 100 mieszkańców w okresie niemieckim były znanym kurortem, w którym chętnie wypoczywano – był tam nawet specjalnie uruchomiony bezpośredni pociąg z Berlina.
No to w drogę! Umówiliśmy się na dwa dni projektowania na końcu świata „za Jelenią Górą, za blokiem z rysunkiem jelenia na elewacji, jedziesz jeszcze kawałek prosto, skręcasz w lewo i jak już są tylko pola to to właśnie tam” i jak zwykle w takich sytuacjach bez zwłoki zabraliśmy się najpierw do… jedzenia.
Chłopaki zadbali o każdy szczegół – były i herbatki i obiad i sery z pobliskiego targu i kiszone rzodkiewki i jajka od kury i ciasto specjalnie na nasz przyjazd upieczone przez Wiesię i Eryka, byłych właścicieli domu spędzających właśnie w nim urlop. Był nawet specjalnie zbudowany podest między porzeczkami i winogronami, żeby świeże owoce mogły wpadać prosto do gardła (oraz stół się nie zapadać).
Zakup nieruchomości w Halloween, jak się pewnie domyślacie, niesie za sobą pewne zagrożenia. Tak było i tym razem. Wszystko zaczęło się od marzenia Piotra by budzić się u stóp Gór Izerskich, wkładać plecak i maszerować w góry, i Łukasza, by w tym czasie leżeć na hamaku z książką i patrzeć w sad.
Ale do realizacji tych marzeń bardzo długa droga, bo koszmary zaczęły się już w Zaduszki:
- jak podzielić przestrzeń?
- w której części domu zamieszkać?
- a którą przeznaczyć dla gości?
- od czego zacząć remont wnętrza?
- co zrobić w garażu?
- na co przeznaczyć budżet w pierwszej kolejności?
- a na czym zaoszczędzić?
- jak teraz żyć??
Te i podobne koszmarne pytania o to, ja ma wyglądać aranżacja wnętrza pojawiały się im w głowach przez ostatnie ponad pół roku aż do naszego z nimi spotkania. Po obiedzie, podczas którego wsłuchaliśmy się w ich historię, marzenia i potrzeby, jasnym stało się dla nas, że nie wyjedziemy stąd bez zatwierdzenia ostatecznego podziału przestrzeni i planu prac dla ekipy, która wchodzi we wrześniu. Zależało nam na tym, żeby Łukasz z Piotrem w końcu przespali całą noc w spokoju.
O 23.00 pierwszego dnia zatwierdziliśmy plan funkcjonalny wnętrza parteru oraz projekt sauny w kamiennym garażu co uczciliśmy Aperol Spritzem.
Drugi dzień, czyli praca nad piętrem, był znacznie spokojniejszy, bo wszyscy wiedzieliśmy już, że ten statek płynie w dobrym kierunku, i że nowa przestrzeń będzie atrakcyjna nie tylko dla przyszłych gości, ale też dla chłopaków i że będzie dla nich codziennym akumulatorem w prowadzeniu uroczego miejsca na końcu świata. Jak zwykle udało się to dzięki połączeniu osobowości właścicieli, duszy miejsca, naszego zawodowego doświadczenia, ale przede wszystkim dzięki zastosowaniu w pigułce naszej unikalnej metody pracy TU i TERAZ, w bardzo bliskim kontakcie z inwestorami, przy pełnej koncentracji i zaangażowaniu.
Ekipa wchodzi we wrześniu, a nasz dekorator wnętrz zabiera się za kolejne etapy, czyli budowanie nastroju wybierając same piękne elementy wyposażenia.
Marzenia zawsze mogą być wspaniałym impulsem do działania, ale zanim Łukasz położy się na hamaku, a Piotrek wyruszy w góry upłynie sporo czasu, bo zakres remontu oraz ich głód życia, po to by w przyszłości dopieszczać swoich gości, realizować się w ciepłym ich przyjmowaniu będzie musiał jeszcze chwilę poczekać. Do tego czasu raczej czeka ich raczej very fast life w którym z przyjemnością im pomożemy, równocześnie nie mogąc się doczekać, żeby ponownie ich tam odwiedzić i na końcu wszystkich Was do nich zaprosić 🙂